„Co nas nie zabije, to nas wzmocni!” Friedrich Nietzsche
(…) Mam na imię Monika. Mam 39 lat. Jestem panną. Moje życie to pasja wiedzy, doświadczania rzeczy nowych, mi nieznanych. Dlaczego piszę ten list? Bowiem chcę się podzielić z Tobą moimi doświadczeniami, a poprzez to chcę Cię troszkę ostrzec, a jeszcze bardziej zmotywować. Chcę Cię zainspirować do tego, abyś zatrzymała się, zastanowiła nad tym kim jesteś, gdzie jesteś, gdzie chcesz być. Chcę, abyś zdefiniowała swoje potrzeby, marzenia. Chcę Cię zmotywować do działania, pokonywania trudności, zmotywować do kreowania otoczenia właściwego dla siebie samej. Chcę zmotywować Cię do rozczytania swojej życiowej misji, do eliminacji strachu przed (życiową) zmianą.
Jestem kobietą, która przeżyła kolejno – w wieku 18 lat potrącenie przez samochód, napad z próbą gwałtu, nabranie na miłość i oszustwo finansowe, operację kolana, w wieku 39 lat kolejny potrącenie przez samochód, kolejną operację kolana, problemy z (…). Doświadczyłam jeszcze kilka innych przykrych dla mnie sytuacji o których nie zamierzam teraz pisać. Wiele przykrości było związanych z moją niepełnosprawnością.
Urodziłam się w małej miejscowości, wychowywałam się na wsi w rodzinie katolickiej. Los sprawił, że w wieku 18 lat zostałam potrącona przez samochód, który prowadził pijany kierowca. Z dymem poszły wówczas moje marzenia
o studiach prawniczych. Czas stanął w miejscu, a w rozwoju mentalnym, emocjonalnym na krótką chwilę wrócił okres kiedy byłam niemowlakiem. Nie wiedziałam kim jestem, nie poznawałam nikogo. Pamięć wracała stopniowo, ale nie wróciła całkowicie. Uczyłam się wszystkiego od nowa. Nie skłamię, jeśli napiszę, że w wieku 18 lat narodziłam się na nowo. Do sprawności wróciłam dzięki miłości i sile moich rodziców, braci. Dziś mogę stwierdzić, że dojrzałość emocjonalną do danego wieku uzyskałam dopiero po 30. Długo byłam naiwnym dzieckiem. Ale dzięki temu długo też uśmiechałam się szczerze do każdego, nie podejrzewając w drugim nieszczerości. Wierzyłam, że ta druga osoba jest jak ja autentyczna. Wróciłam też do marzeń. Niestety po wypadku moja pamięć była ulotna jak wiatr. Musiałam zrezygnować ze studiów prawniczych. Wróciłam jednak do nauki. Uczyłam się pisząc. Chciałam udowodnić lekarzom z mojej miejscowości, że ich hipoteza „jak zda maturę to będzie cud, a o studiach musi zapomnieć”, jest fałszywa. Skończyłam studia magisterskie
i stopniowo wracałam do zdrowej Ja. Kolejnym marzeniem był stopień doktora. Już po skończeniu studiów rozpoczęłam dodatkową pracę na uczelniach wyższych. Sprawiało mi to ogromną radość. Uwielbiam naukę w szerokim tego słowa znaczeniu. Praca w jednym ze znaczących w gospodarce sektorów i dodatkowo na uczelniach dały myśl, że korzystnie będzie wesprzeć w rozwoju polską naukę oraz firmę nowymi badaniami. Niestety decydując się na marzenie o dr, nie byłam świadoma, co mnie czeka. A była to droga długa i wyboista. Podjęłam tę decyzję z nastawieniem, że przecież nic nie stanie na przeszkodzie. Niestety. Było całkiem inaczej. Jest to wielkim wyzwaniem, kiedy Twoje marzenia rozumieją tylko pojedyncze osoby. W tym przypadku skuteczna motywacja zależy tylko od siebie samej. Usłyszałam od wielu osób „Ty? Doktorat?!”, „Doktorat nic ci da”, aluzje „Kiedy skończysz ten doktorat? Piszesz i piszesz!”, itp. Wymagało ode mnie ogromnego wysiłku, aby strawić czoła wykluwającemu się pojęciu hejtu, zazdrości, wykpiwania. Wiele razy przeszła myśl, aby się wycofać. Jednak kiedy nasiliły się problemy ze słuchem oraz (…), zaczęłam korzystać z porad psychologa. To dzięki wzmożonej pracy nad samą sobą we współpracy z psychologiem nie poddałam się i szłam nieustępliwie ku realizacji mojego celu, ku marzeń spełnieniu. Po umocnieniu się w sile, szło sprawniej, widziałam koniec. Ogromną motywacją była dla mnie osoba mojego promotora, człowieka wiedzy, wyrozumiałego, ale też wymagającego. Poza tym na mojej drodze zaczęłam napotykać więcej osób, które mi dopingowały. Słowa „podziwiam”, „wyróżniasz się pracowitością i ambicją”, „potrzebujemy takich kobiet”, były to dla mnie pedałem gazu. Motywowały, aby mimo trudnej czasem codzienności,
z uśmiechem iść dalej. Niestety, wraz z pojawianiem się w moim życiu nowych zdarzeń – konferencji, szkoleń, spotkań
z promotorem, spotkań z lekarzami (bo zaczęło dodatkowo boleć kolano), poznawaniem nowych osób o różnych tonach głosu (również tych niskich, których nie rozumiem), niedosłuch stawał się coraz bardziej uciążliwy. Pierwsze potrącenie przez samochód wywołało wstrząs mózgu i uszkodzenie ucha środkowego. Odrzuciłam propozycję implantu, bo wiercenie w głowie jest dla mnie nie do przyjęcia. Mój niedosłuch jest niestandardowy. Potrzebowałam od samego początku dwóch aparatów słuchowych. W pierwszych latach zdecydowałam się na jeden. Bo jak to, ja jako 30 letnia dziewczyna z aparatem słuchowym, które noszą osoby starsze? Jeszcze z dwoma aparatami? To było dla mnie zbyt krępujące, nie do przyjęcia przez moje ego oraz (…). Jednak tragiczne było udawanie, że słyszę w towarzystwie większej liczby osób. Przebywając
w grupie często uśmiechałam się, a nic nie rozumiałam. Niezwykle smutne oraz destrukcyjne było również to, kiedy osoby, które wiedziały, że mam problem ze słuchem, celowo mówiły ciszej, abym nie słyszała. Zdarzały się też znajomości
z mężczyznami, którzy urywali kontakt po tym, jak dowiadywali się, że mam problem ze słuchem, że jestem niepełnosprawna. Jednak i tutaj wszystkie te sytuacje zaniżające poczucie moje wartości przez (nie)świadome zachowanie innych, dawały mi motywację do szukania rozwiązań dla mnie odpowiednich. Znaczące były również rozmowy
z przyjacielem, z którym byłam raz bliżej, raz dalej. Wkurzałam się czasem na niego. Nie rozumiałam jego usprawiedliwień, że niektóre sytuacje w moim życiu, te przez które zanosiłam się płaczem, muszą nastąpić. Jednak to on pomógł mi najbardziej we wszystkim. Po 8 latach ciężkiej pracy i wielu przeciwnościach losu, dobrnęłam do końca. Spełniłam swoje marzenie o stopniu doktora. I mimo, że porozumiewanie w języku angielskim nie jest dla mnie tak proste, jak dla osób bez niedosłuchu, nagrodziłam się za to trzy tygodniową podróżą (w pojedynkę) do USA. Poleciałam tam przede wszystkim na event moich marzeń Burning Man. Zatem w roku 2016 spełniłam dwa marzenia o jakich śniłam od lat. Można? Można! To był wstęp do pełniejszego życia. Poczułam wówczas, że wszystko jest dla mnie możliwe. Nie mam w sobie strachu przed nowym. To poczucie pomogło i umocniło również po operacjach kolana i (…), kolejnym wypadku, kiedy zostałam potrącona na przejściu dla pieszych. Wówczas znów pomógł przyjaciel. To dzięki niemu rozczytałam swoją życiową misję. To on sprawił, że żyję, chodzę, mam siły i motywację do spełnienia kolejnych marzeń. Dziś mam więcej blizn na kolanach, noszę dwa aparaty słuchowe, ale nie mam nic do ukrycia i nie wstydzę się tego. Mam nadal naturalny uśmiech, którym się dzielę. Niepełnosprawność to nie powód do wstydu, to szansa jaką dał mi przyjaciel, szansa na inne życie, szansa na różnorodność. Ważne jest pokochanie samej siebie i niegodzenie się na dyskryminację. Przyjaciel – Pan Bóg wskazuje nieustannie: Szukaj, kombinuj, znajduj, korzystaj z: pieniędzy, czasu, znajomości, rozwoju, zdrowia, życia w zgodzie
z pragnieniami Twojej duszy. Bo ona jest niepowtarzalna, wyjątkowa, bo uczciwa i dobra.
Podsumowując – Droga do marzeń spełnienia mija na przemian w promieniach słońca, kroplach deszczu. Dzień marzeń spełnienia to z kolei pełnia księżyca. Wyjątkowa dla każdego z osobna. Warta oczekiwania. Dlatego:
- Bądź nieustępliwa, nie poddawaj się w dążeniu do celu.
- Pogłębiaj swój rozwój duchowy, wejdź w głąb siebie. Twoja dusza w porozumieniu z Bogiem/Wszechświatem zdziała cuda.
- Bądź ostrożna, bo ludzie są różni. Jesteś obserwowana, ale nie wszyscy uczciwie będą Cię wspierać. Jest wielu toksycznych, zazdrosnych o Twoją osobowość, Twoją determinację. Miej oczy szeroko otwarte. Cynicznym, złośliwym współczuj, życz poprawy losu i idź dalej ignorując. Ze szczerymi, uczciwymi dziel się uśmiechem, pomocą.
- Wykorzystaj swoją niepełnosprawność do odczytania swojej misji jaką dał Ci los.
- Szanuj różnorodność życia.
- Wykorzystuj samotność do samorozwoju. Ale wyznaczaj jej granice stwarzając też nowe sposoby na poznawanie ludzi
z tym samym flow, z podobnymi pasjami. - Rozmawiaj, pytaj, proponuj.
- Kochając innych kochaj siebie.
Przy tym wszystkim życzę codzienności usłanej uśmiechem, bowiem –
„Życie dobrze użyte jest długie”. Leonardo da Vinci
Jaka jest Twoja historia?
W razie potrzeby rozmowy coachingowej – skontaktuj się ze mną. Zapraszam!
#pomoc #motywacja #coaching #siłakobiet